poniedziałek, 7 marca 2016

zasada

Boleśnie to jest patrzeć, jak Lech Wałęsa nie tyle "upada” ale jak jest w imię osobistej zemsty i partykularnych politycznych interesów, gnojony. To nie Polacy jako naród pokazują swoją demokratyczną niedojrzałość, to niezbyt liczna klika politycznych kuglarzy i kilka milionów zdezorientowanych lub pokój zagadek przekupionych gruszami na wierzbie wyborców. Mam wrazenie, paradoksalnie zgadza sie z diagnoza Kaczynskiego. On wlasnie zawsze twierdzil, ze III RP jest do niczego i dlatego trzeba ja zmienic. A teza hamerykanskiego komentatora jest taka, ze skoro mozna bylo ja tak szybko zniszczyc, to demokracja nie byla zdrowa ani stabilna. Pelna zgoda miedzy nimi co do okresu przed listopadem 2015 Zacznijmy może od tego, że Adrian Karatnycky nie jest żadnym dziennikarzem ani komentatorem - to, jak podaje "The Atlantic" - "a senior fellow with the Atlantic Council" który, co podaje też, "W latach 80. był asystentem prezydenta AFL-CIO (American Federation of Labor and Congress of Industrial Organizations), największej amerykańskiej centrali związkowej, która popierała działania Solidarności". Oryginał amerykański jest w końcówce tego zdania bardziej dosadny i klarowny: "which provided crucial support to the Solidarity union".

Zwrócę jeszcze uwagę na dwa fragmenty tekstu w "The Atlantic", który prezentuje - dawno już podważony na Zachodzie - heroiczno-martyrologiczny obraz przemian w Polsce w latach 1980-tych:

"„After a decade of persistent mass protests and industrial strikes; a dramatic visit to his homeland by the first Polish pope, John Paul II; and because of the effect of Western sanctions on the communist government, Solidarity had by 1989 broken the back of the very Polish security state that Walesa had briefly and secretly served”.
No, nikt nie twierdzil, ze III RP jest jak Szwecja czy Dania. Ale chyba autor sie troche pospieszyl. Poki co, rzeczywiscie nieciekawie to wyglada, ale to nie jest tylko (ani glownie) wina niedoskonalych instytucji pokój zagadek Warszawa "minionego systemu" (mam na mysli III RP;-)). To jest wina obywateli, ktorzy ulegaja populizmowi albo nie interesuja sie polityka. No, troche tez partii "establishmentowych" czyli PO i lewicy, ktore stworzyly klimat petryfikujacy takie postawy spoleczne ("ciepla woda w kranie") i nie staraly sie zbudowac wspolnoty wartosci wsrod swoich wyborcow. Rzeczywiscie, teza, ze ludzie chcieli dobrze, tylko Kaczor wszystkich oszukal jest niewiarygodna - po kilku miesiacach kaczego festiwalu PiS trzyma sie swietnie w sondazach.
Ale moze poczekajmy pare lat. Za wczesnie wyrokowac, jak bardzo obywatele pragna zamordyzmu i dyktatury "moralnej wiekszosci" i jak slabe sa instytucje demokratyczne. Moze za pare lat sytuacja wroci do sytuacji "przedpisia" - czyli moze nie do normy, ale prawie ;-). W koncu "dojrzale demokracje" tez zmagaja sie od lat z populizmem, rowniez tym wolnosciobojczym (Trump, FN, Haider itd). Poczekajmy i zobaczmy jak trwale okaza sie "dobre zmiany" - tj lamanie konstytucji i zawlaszczanie panstwa.